Saturday, June 2, 2007

Strach w oczach

Czuję, że moje zachowanie razi większość z was. Mawiam głupoty, ostentacyjnie zwracam na siebie uwagę, dążę do kontrowersji, odsłaniam się publicznie i uciekam od tabu. Pozuję się.

Patrzę w wasze oczy.

Oczy to taka ciekawa sprawa, strasznie intymna i indywidualna, lecz wbrew pozorom – okropnie zunifikowana. Co mam na myśli? Otóż, patrzę w oczy, jak gdybym komuś duszę kradł, rzucam wyzwanie. Patrzę w oczy w sposób dziwny (słyszę czasem, że mój wzrok niektórych przeraża i że jest dziwny), szukam u was odpowiedzi, lecz otrzymuję na ogół speszenie sytuacją, głupie żarciki, pytania o co chodzi, w końcu spuszczanie wzroku. I tak dalej.

Pytam o mojego bloga. Słyszę: „Albo będziesz geniuszem, albo wylądujesz w szpitalu psychiatrycznym”. Bardzo podoba mi się to zdanie Kamili (zresztą, ma ona dość subtelną urodę), dowartościowuje mnie. Ja chcę być wariatem, gdyż oznacza to dla mnie niezależność. Czy macie ochotę oszaleć? Bynajmniej szaleństwo nie oznaczałoby dla mnie braku kontroli nad tym co robię (choć może nawet), lecz – wyzwolenie.

Szaleństwo w oczach. Na ogół widzę kilka emocji wyrażonych przez wzrok: uwielbienie, przywiązanie, nienawiść, chęć ucieczki, nieuwagę. Oczy zamglone, oczy zimne, oczy nieprzytomne. Wszystko znajome. A oto wyzwanie które rzucam – ja chcę oczu strasznych, które przeraziłyby mnie, bo nie wiedziałbym co za nimi stoi.

O, możliwości! Nie chodzi nawet o to, że te oczy kamuflowałyby jakieś znane uczucie, a ja miałbym przed sobą całe spektrum możliwości, co dany wzrok wyraża (możliwość jest zawsze bardziej ponętna od już określonego kształtu). Mnie jednak chodzi o uczucie nienazwane, którego nie rozumiem, o tajemnicę! Tajemnica – to dla mnie źródło atrakcyjności (no i forma fizyczna też).

Moje wyzwanie trafia jednak w próżnię, prawie nikt nie podnosi wzroku, a łatwiej i przyjemniej jest nie odpowiadać, przeczekać moje chwile dziwności, przecież bywam też normalny (w poprzedniej notce jestem normalny), bardzo często bywam normalny, aż do chwili, gdy natłok normalności nie zaleje i nie wypełni mnie po brzegi, po ostatni włos i ósmy ząb, wtedy bum bum bum, pękam i frunę, rozlewam się. Jędrzej w formie samopożądanej. Potem wracam i już mnie znacie. Wiedzcie jednak, że przeczekiwaniem niczego nie zyskujecie w moich oczach.

Ma poza prawie równie często pozostaje niezrozumiana. Nie ograniczajcie mnie do śmiechu, chyba faktycznie mało kto mnie rozumie i mało we mnie widzi. Dość żarcików, trzeba być poważnym? Ależ mój śmiech wynika z powagi, ależ rodzi go konflikt i niezgoda ze światem, ależ stoi za nim bardzo poważna samoświadomość.

Często rozbieram się w łazience i tańczę, czasami tańczę nago po całym domu, to nie jest piękne, lecz bardzo wyzwalające, sam ze sobą już się oswoiłem, myślę jednak, że dla kogoś obcego mój widok byłby przerażający, kto chciałby to oglądać, tak naprawdę to w przerażeniu nie ma nic przyjemnego, ono jest tylko wciągające i uzależniające, hipnotyzujące.

Dlatego też (myślę) powstał ten blog, tekstowe rozwinięcie mego życia, komentarz do zachowań, próba odnalezienia albo zahaczenia o kogoś - i autointerpretacja.

8 comments:

Anonymous said...

Debaty na temat naturalności i pozy są trudne do prowadzenia, więc może kiedyś przy kawie, a nie na blogu ;) Co do tańca w łazience, to dziadkowie mają ze mną poważny problem, od kiedy zainstalowałam głośniki pomiędzy toaletką, a szafkami ;)

Mikołaj Tajchman said...

Jak już wspominałem, jesteś idiotą. Lecz szukaj, szukaj śmiało, szukaj szeroko - i daj znać, gdy Ci się uda.

Na Twój taniec z wielką przyjemnością bym popatrzył.

Anonymous said...

Mru, też bym popatrzył :) taniec wyzwala. mnie także.

_LiAiL_

Unknown said...

przeczytałam Twoją notkę dwa razy i zastanawiam mnie tylko to, czy kiedykolwiek naprawdę patrzałam Ci w oczy.

Anonymous said...

No a ja z kolei już dawno uznałam, że Twoje oczy są "za mgłą" :P Ciekawa jestem, czy wyczytałeś coś z moich... ?

JSSN said...

1. Nie wiem czy mógłbym zatańczyć przed kimś w ten sposób, to bardzo intymne, obawiam się, że czyjaś fizyczna obecność zbyt narzuciłaby się mojej swobodzie.

2. Nie patrzę tak zawsze. Raczej rzadko. Ale zdarza się. Generalnie nie jestem jakimś ekspertem ds. nastrojów ludzkich oczu, ot, opisałem swoje wrażenie. Proszę po tej notce nie podchodzić do mnie, by specjalnie gapić mi się w oczy ;)

Anonymous said...

hm.ciekawe...

Anonymous said...

uwaga od dziś gapimy się Piecowi pretensjonalnie prosto w oczy :D