Friday, June 15, 2007

huśtawka

Bogowie - huśtawka!

Dzień generalnie - nic wielkiego. Ostatnie dni - generalnie - płasko i bez rewelacji (może poza odkryciem Beiruta i myśli o Bałkanach oraz oprócz kiełbasek peperoni, którymi się zajadam). Ale co z tego kiedy - huśtawka!

Zanim dotarłem - nieważne, jakiś klub - totalnie nie to, w ogóle bez znaczenia, póki nie dotarłem do - huśtawki!

Te wykrzykniki - może nieco przeegzaltowane - ale jak mnie to wzięło!

Huśtawka. Chyba 40 minut się huśtałem. Stopy - bose (przeszedłem przedtem na boso Stary Rynek i Półwiejską - jak na plaży). Godzina - druga w nocy. Pół godziny - huśtałem się, potem zaczęło dopiero to do mnie docierać. Przestrzeń wokół - drzewa i kształty, cienie i kolory, reflektor i muchy.

Huśtawka zwykła, bez oparcia. Mikołaj mówi, żebym mu odstąpił. Jeszcze dwie minuty. Jedna. No ok, jak chcesz. Huśtam się, a on odchodzi. Może przyjść, ale póki co go nie ma, huśtam się więc, chwilowość. Chwilowość wydała mi się esencją - widzę bloki (ciepłe okna, żółte) i most Rocha, z różnych perspektyw, zawsze na chwilę, nad niczym się nie zatrzymuję, niczemu nie mogę się przypatrzeć - bo cały czas się ruszam, nic nie jest stałe, a w tle chyba sylwetki jakichś ludzi, oj odchodzą, już ich nie ma, ale byli. Ciemne kształty. Jakie ładne.

W tle rozmowy. O deizmie mówią. Deizm jest sensowny. Brawo Sav! Ale to jest bzdura, ale nie chce mi się tego udawadniać. Deizm? Ateizm? Bogowie? Bogowie, ależ po co mieć poglądy kiedy można mieć - huśtawkę. Huśtam się i czuję, w tle głosy, ale nie słyszę słów, niepotrzebne, czuję tylko ich obecność. W uszach mam szum, wszystko mi szumi, ale słyszę tylko, gdy chcę skupić się na dźwiękach.

Patrzę w górę, gdy huśtawka mnie unosi, widzę korony drzew i niebo, jest bardzo ciepło, w ręcę mam fajkę i piwo, palę i pluję, pluję, gdy jestem maksymalnie wychylony, tak, by ślina leciała jak najdalej, jak wysoko ona leci. Ja też wzlatuję, czuję się i wzrastam - w końcu - niczego nie chcę, dla nikogo.

Nikogo nie chcę, nie chcę innych, ani żeby ktoś podszedł. Bardzo intymnie, tylko dla mnie. Mówię: Ja. Ja. Jestem. Potem już nie mówię, tylko wydaję dźwięki, jakie one ciepłe, jak mnie otulają, jakieś yyyy i mmmm i eeee.

W ogóle nie myślę, myślę dopiero teraz, nie chcę tego tak zostawić, za ładne to (a jednak dychotomia - słowo a wrażenie). Wszystko może się skończyć w każdej najbliższej chwili (i kończy się, gdy przybiegają dwa psy, wredne, a ja się ich boję, nie mam na nie wpływu, a nóż mnie pogryzą, a potem przychodzą ich właściciele i jeden z nich nie chce się ze mną poznać), ale jeszcze nie teraz, teraz jeszcze jestem.

W ogóle nie myślę, nie chcę, nie potrzebuję, jestem.

Potem jeszcze wchodzę na most Rocha, na przęsło i z wysokości 6 metrów widzę tę urbanistyczną żółć i spalam fajkę, rozpuszczam i rozpływam się w tym powietrzu, tlen wyparowuje ze mnie całym ciałem i - jak dobrze!

6 comments:

Anonymous said...

bez ironii. ładne, gdy odjąć trochę przesadyzmu (ale niewiele)

Anonymous said...

Jędrek, kochanie, wymień proszę rzeczy/osoby na ktorych Ci zależy. Bądź nie wymieniaj jeśli nie ma takowych.

Anonymous said...

"Bogowie, ależ po co mieć poglądy kiedy można mieć - huśtawkę."

Niezłe ;D

mademoiselle R. said...

Jest 01:01 i oczy mi się kleją, aż nieprzyzwoicie. Ciekawe, czy to w ogóle przeczytasz, he he. Oczywiście podpis jest boski - moja genialność (nie piszę słowa "geniusz" z rozmysłem i chirurgiczną precyzją niemalże-to kwestia profilu, tylko i wyłącznie) przeszła samą siebie ze dwa razy i wróciła, ale mam szczerą, i przypuszczalnie astronomicznie złudną, nadzieję, że domyślisz się kto napisał te bzdury bez najmniejszej kszty najmniejszego sensu. A jeśli nie, to nic, pobawimy się w zgaduj-zgadulę przez czas jakiś, jak już powrót do dzieciństwa to na całego.
Przyznaję z cała resztką godności i szacunku na jaki mnie stać względem, głównie siebie, później innych, że nie przeczytałam jeszcze wszystkiego, ale jak już wspomniałam, późno jest (01:08) i oczy mi się kleją niemiłosiernie. No mercy.
Doczołgałam się mniej więcej do fragmentu o oczch, w czym oczywiście - tym czołganiu - nie ma winy Twojej, tylko jest moja osobista, czyli totalne przemęczenie organu wewnętrznego o nazwie mózg, nicnierobieniem - to nic, że nie ma takiego słowa najprawdopodobniej - i użalaniem się nad sobą. Oczy mi łzawią, cholera. Ach, zapomniałabym o najważniejszym, chociaż możemy w tej kwestii mówić o pewnej względności tego, jakże wzniosłego, pojęcia. Co do patrzenia w oczy, to dobrze, że nie patrzyłeś w moje, chociaż nie wiem jaka jest prawda, bo zobaczyłbyś tam coś, czego nikt widzieć nie powinien, więc uważaj o co prosisz i czego chcesz, bo kiedyś możesz to dostać i wtedy na strach będzie już dawno za późno.
I tym optymistycznym..., jest kwadrans po 1, jak ten czas leci, kiedy się człowiek dobrze bawi i na chwilę przestaje być pier... egocentrykiem. A najgorsze, że mam Carlsberga w lodówce i nie mogę go wypić z powodu gardła. Fatalnie.
Dobrze, czy źle - znowu pojęcie względne (a gdzie pan Einstein?)- chwilowo to na tyle. Chyba.
Chciałam mieć własnego bloga, ale jeszcze myślę nad tym, sprawa wciąż otwarta, ale szczerze - brak mi motywacji. To nic.

JSSN said...

B. stawiasz mnie w sytuacji, że MUSZĘ odpowiedzieć, bo inaczej to by było tak, jak gdybym powiedział, że na nikim mi nie zależy. Zależy. Zależy czy zależy. Od różnych spraw zależy, czy mi zależy, i czy akurat mi zależy. Odmawiam odpowiedzi.


F. to chyba moje ulubione zdanie z tej notki.

m. R. masz rację, próbowałem odgadnąć Twą tożsamość, jednak nie udało mi się stuprocentowo, chociaż mam pewne podejrzenia, jednak mętne (ale nie myśl, że Ci je podam, o nie!). Twój komentarz mnie zaintrygował, chyba przede wszystkim dlatego, iż próbuję z niego wyczytać między wierszami cokolwiek, dlatego mnie to męczy i nieco pociąga. Hm. Kontynuuj. Ja jestem szczerze ciekaw co możesz jeszcze powiedzieć (a Carlsberg jest fuj, nie masz czego żałować).

prrd said...

idealne złapanie chwili.
zazdroszczę.
koło mnie za dużo hałasu, którego nie umiem lub nie chcę uciszyć.
jakaś przeszkoda do połknięcia tej chwili.
może warto się nauczyć działać w ekstremalnych warunkach.
może.
kocham Cię czytać.