Sunday, June 24, 2007

Paweł Krzywda [ twarz ]

Wygrzebane skądś tam. Z dawności. Mieliśmy kiedyś pisać pracę na polski, każdy o osobie, która następuje po nim w dzienniku.. Marysia „wylosowała” Pawła i poprosiła mnie o pomoc. Zacząłem pisać (miałem ochotę), ale utonąłem w dygresji.

Niniejszym przytaczam:

Paweł jest niski i bardzo drobny. Nie jestem pewien, ale być może ma jakąś wadę budowy, chyba coś związanego z nogami. Paweł wyróżnia się.

Umieśćmy go w tłumie ludzi, a pomimo nieznacznych gabarytów na pewno zostanie dostrzeżony i w ten sposób z tej zbiorowości wyłączony, oddzielony na mocy swej fizycznej indywidualności.

Oczywiście, wygląd jest bardzo płytką kategorią oceny człowieka. Milan Kundera w „Nieśmiertelności” zawarł krótką historię o twarzy ludzkiej. Wyobraźmy sobie kogoś, kto żyje w świecie bez luster, a przez to nie wie jak wygląda. Człowiek ten dorasta, kształtują się jego poglądy, formuje jego zmysł estetyczny. Ma już, powiedzmy, 40 lat. I pewnego razu umieszczamy tego człowieka przed lustrem, aby zobaczył swoją twarz. Kundera był przekonany, że twarz ta wydawałaby się tej osobie obca. Człowiek ten nie dorastał wraz ze swoim fizycznym odbiciem, cały czas miał w głowie inne wyobrażenie swej fizjognomii. Wyobrażenie, które byłoby odbiciem jego poglądów, przekonań, duszy. Kundera uświadamia tutaj o rozłączności ciała i umysłu.

Mam jednak wątpliwości. Świat bez luster, to platoński świat idei. W rzeczywistości lustra nas otaczają i dorastamy znając swoją twarz doskonale, towarzyszy nam nieustannie i obserwujemy wszystkie zachodzące w niej zmiany: pierwsze pryszcze, pierwszy zarost, etc.

Czy fizyczność nie implikuje ludzkiej psychiki? Czy twarz nie jest elementem bardziej stałym i materialnym niż pogląd na temat aborcji? Twarz osadzona w ramy skóry pokrywającej czaszkę jest określona, namacalna i fizyczna, w przeciwieństwie do ludzkiego charakteru – nieokreślonego, niejasnego, często chaotycznego i osadzonego w trudnej do ogarnięcia i określenia abstrakcji neuronów, czy jakichś tam innych neurocośtam.

Czy widząc swoją twarz, wychowując się w jej towarzystwie od dzieciństwa, nie wpływa ona na nasz charakter? Twarz, która od początku jest oczywista i określona, to pierwszy element, który o nas świadczy. Zanim cokolwiek powiemy, ludzie nas widzą i oceniają nasz wygląd. Zanim sformułujemy i wypowiemy swą pierwszą myśl, ludzie przyglądają się naszym rysom i oceniają je – szlachetne, tępe, zwierzęce, ładne, brzydkie. Twarz to pierwszy element, który o nas świadczy i który jest przez innych oceniany. Twarz nas demaskuje zanim jeszcze możemy się obronić i schować za poglądem o rozłączności ciała i duszy.

Na początku jest twarz! Sama twarz, pusta fizyczność i brak ducha. Dopiero później dorastamy przeglądając się w lustrze; rodzą się w nas pierwsze myśli, a my spoglądamy na swoją twarz i przeglądając się w lustrze, nadajemy tej zewnętrzności rolę odbicia wnętrza, charakteru, duszy. Co jednak twarz miała odbijać? Czy wewnątrz było coś przed twarzą?

Nie wiem czy tak jest. Zachwyca mnie jednak ludzkie uzależnienie od twarzy i jej materialność. Wiem, że o twarzy mogę powiedzieć coś na pewno. Uśmiecham się też na myśl, że nie panujemy nad własną fizycznością, że duch nie ogarnia ciała lecz odwrotnie – duch rodzi się z ciała i to fizyczność, twarz, stoi u podstaw naszych przekonań i charakteru. Oczywiście (zapewne), można się uwolnić. Można (być może) wznieść się na tyle wysoko, by twarz, przybita do ziemi, nie miała już żadnego wpływu. Ale zanim do tego dojdzie, zanim wzniesiemy się dość wysoko, to twarz nas określa i robi z nami co jej się tylko podoba.

9 comments:

Anonymous said...

To prawda. Fizyczna twarz nadaje ramę psychice. Twarz jest podstawą, tą bardziej osadzoną w rzeczywistości :)

Unknown said...

Dziwne emocje mną targnęły gdy zobaczyłem wytłuszczone na pomarańczowo swoje nazwisko. Musiałem odczekać pewną chwilę,by przemóc się i przeczytać treść postu. Jak się później okazało, nie miałem zbytnio podstaw do obaw.

Ciekawe spostrzeżenia na temat twarzy. Naprawdę. Ale chyba nie koniecznie mojej, tylko tak ogólnie. Odniesień do swojej osoby nie znalazłem aż tyle, jakbym się spodziewał. Ba! Nawet z pewną hipotezą bym polemizował.

Właściwie, to nie sądzę, by twarz była odbiciem mojego wnętrza. Mało tego, nie nadawałbym jej żadnych istotnych watrości mojego "ja". Owszem jest odzwierciedleniem mojego życia, doświadczenia, wieku. Każda zmarszczka jest pamiątką czy jak wolisz śladem przebytych doświadczeń.

Trudno jest twarz ludzką opisać, choć tak łatwo ją zakryć dłońmi. W krajobrazie twarzy zachodzą zmiany podobne do tych, jakie zachodzą w obrazie nieba, ziemi, morza. Mówi się „rysy twarzy”. Mówi się , że owe ”rysy twarzy się zacierają”. Mówi się także, że „twarz coś wyraża”. Twarz jest tak krucha i jednokrotna, że dostojeństwo naszej twarzy łatwo może się rozpaść i zupełnie zaniknąć.
to są słowa bodajże Różewicza.

Dodam, że moja twarz (niezbyt piekna :)) nie jest odzwierciedleniem mojej duszy czy charakteru. Nie raz już się spotkałem, że jakiekolwiek niedoskonałości fizyczne z zewnątrz kontrastują z bogatym wnętrzem.Mógłbym mnożyć przyklady, gdy w gruncie rzeczy fizjonomia była czymś w rodzaju "kamuflażu" prawdziwej natury człowieka :D

Nie mniej jednak miło było przeczytać do końca tą dygresję o twarzy :) i nie dostać przy tym zawału :)
pozdro
Tuner

Anonymous said...

prawdziwe to, co piszesz.

JSSN said...

Paweł: Ale jak chcesz przełożyć twarz na charakter? Piękna twarz = piękna dusza? Brzydka fizyczność = brzydkie wnętrze?
Ależ to jest płytka kategoria i mnie wcale nie o to chodziło. Wiadomo, że tak nie jest, to analogia zbyt prosta. Moja notka - chodzi w niej tylko o to, że człowiek nie rozwija sie w oderwaniu od swojej fizyczności. Fizyczność jest najbardziej materialnym elementem, z którego składa się człowiek i co dzieje się wewnątrz (psychika) mieści się w ramach tej fizyczności, bądź też z niej wynika.

Nie uważam, by z twarzy dało się wyczytać ludzką psychikę!

Fizyczność będąca odzwierciedleniem duszy to bajki, to przecież wiadomo, żadne tam odzwierciedlenie. Mnie chodzi tylko o wpływ. Chcę powiedzieć, że patrząc codziennie w lustro i wkurwiając się z powodu kolejnego pryszcza, wywołuje to w Tobie jakieś emocje i rozwijasz sie inaczej, niż gdybyś miał patrzeć w lustro z uwielbieniem. Tyle. Twarz ma nad nami władzę. Często chyba bardziej niżbyśmy chcieli.

Unknown said...

Ale ja nadal twierdzę, że mój rozwój jest w jakiś sposób oderwany od mojej fizyczności. Gdybym się codziennie wpatrywał w lustro to złapałaby mnie taka deprecha, że bym podstawówki nie skończył :)

Reasumując: nie przywiązuje zbytniej wagi do mojej fizyczności, wolę pozostać w świecie marzeń i baśni (lol)

JSSN said...

Ale czy to właśnie nie jest wpływem fizyczności? Chcąc od niej uciec - uciekasz właśnie w ten świat "marzeń i baśni". Jakby fizyczność była inna, może nie uciekałbyś w niego? To jest wpływ.

Unknown said...

hm... to jest jakiś argument :) Ale w świecie marzeń i baśni nie egzystują tylko takie ludziki jak ja :) Jest on na tyle zróżnicowany, że trudno jest określić przyczyny spoglądania na świat z nieco barwniejszej perspektywy :D

Nie da się ukryć, że twarz jest czymś tak intrygującym i przyciągającym uwagę, że trudno ją zinterpretować :)

Anonymous said...

Właśnie piszę pracę z filozofii na temat Związku między fizycznością a psychiką. W związku z tym dość dogłębnie rozmyślam na ten temat.Wydaje mi się,że nasz wygląd zewnętrzny, czyli przytoczona przez autora Twarz, w dużym stopniu determinuje naszą psychikę. Śmiem też twierdzić, że szybciej determinuje ją na zasadzie odwrotności, tj nieciekawa twarz znacznie częściej kryje piękne wnętrze i odwrotnie. Oczywiście wszelkie uogólnienia są krzywdzące(przepraszam wszystkich pięknych i ciekawych), ale z mojego doświadczenia wynika, ze jest tak niezwykle często. Zdarza sie jednak, że niektórzy Piękni, tak bardzo chcą udowodnić, że są nie tylko zewnętrznie wartościowi, że jest to dla nich powodem wzbogacania wnętrza. Jest to jednak tylko kolejny dowód na to, ze zewnętrzność nas determinuje. Jednocześnie należy podkreślić, że jest to tylko jeden z wielu czynników, i nie byłaby możliwa tak duża zmienność wpływu wyglądu na psychikę, gdyby nie to, że każdy z nas rodzi się z innymi predyspozycjami, ma inne doświadczenia życiowe, wychowuje w innej atmosferze, kulturze, religigii. To tyle, jeśli chodzi o moje wymądrzanie się;)
Bardzo mi sie podoba ten tekst(znaczy nie mój, tylko J.S.), wniósł kolejny wątek do mojej pracy. Pozwoliłam sobie w niej przytoczyć historię Milana K. Mam nadzieję, że autor nie ma nic przeciwko (jeśli tak, to przepraszam:)
Pozdrawiam

Anonymous said...

Twarz to Ja....
Twarze to Ludzie....to charaktery..
Nie ma dwóch takich samych twarzy, tak samo jak dwóch takich samych charakterow...Z każdej twarzy można wyczytac podstawowe, a zarazem główne cechy charakteru.
Nie wiem jak Wy, ale ja nie raz widzac jakąś Twarz pomyslałem: ten pewnie z kryminału; ten to pewnie jakis dyrektor, a ta sliczna pani pewnie jest prostytutka itd itp. Nie jestem pewien do konca, czy to charakter, czy tylko to, czym sie czlowiek zajmuje. Jestem jednak pewien tego ze człowiek z okreslona Twarza, napewno nie moze byc kims, kogo Twarzy nie ma.. Mam nadzieje że zrozumiecie. Podam prosty przyklad z filmu: główny aktor filmu "Edi"(P. Henryk Gołębiewski) jest złomiarzem, ponieważ ma twarz złomiarza.... Ten sam aktor w filmie "Job" jest szefem dobrze prosperującej firmy, czy pasuje do tej roli????... z ta Twarzą???? nie wydaje mi sie...
Reasumujac, sam nie wiem czy to Twarz narzuca nam sposób bycia, i "bycie", czy też sposób bycia i "bycie" "robi" nam Twarz....