Sunday, May 4, 2008

Wielka Notka Przedmaturalna (III)

XX lecie międzywojenne, to z kolei nagle odzyskana niepodległość, czyli za Słonimskim powtarzając ”Zrzucam z ramion płaszcz Kordiana” i już nie trzeba się troszczyć o odzyskanie niepodległości, bo tę już mamy, za to warto poszukać sobie jakiś nowych tematów, o których by można pisać. Na przykład katastrofizm. Taki koniec kultury, który się zbliża i że generalnie będzie wielki gnój na świecie (Witkacy). Poza tym mamy bardzo duży rozwój technologiczny, więc niektórym się to podoba i tacy futuryści mówią „Miasto, masa, maszyna” i uwielbiają tramwaje i ogólnie elektryczność, więc piszą o tym wiersze (Skamandryci też). W prozie mamy na przykład literaturę straconych złudzeń, jak Przedwiośnie Żeromskiego. Albo eksperymenty językowe typu Schulz i Gombrowicz. I ogólnie rozwój prozy powieściowej jak Granica Nałkowskiej, albo Cudzoziemka Kuncewiczowej (powieści takie dosyć psychologiczne). Różne są grupy poetyckie jak Skamandryci, którzy nie działali wedle żadnego programu, tylko po prostu odeszli od tematyki narodowej i postulowali taki witalizm, pochwałę fizyczności człowieka, taki Tuwim pisał, np. „naróbcie Polsce bachorów” albo „baby latem biodrzeją, soki w babach się grzeją”. Albo Awangarda Krakowska, która była bardzo zmetaforyzowana i przeciwna ekshibicjonizmowi uczuciowemu vide Skamander, bo uważali go za niedojrzały i tacy twórcy to na przykład pisali takie wiersze, że całe były metaforami (Przyboś). Żagary to na przykład katastrofizm (Miłosz).

No to Nałkowska. Napisała Granicę. Książka jest o schematach i konwenansach ludzkich. Główny Bohater Zenon jest bardzo konformistyczny. Społeczeństwo go kształtuje. Widzi siebie takim, jakim widzi go społeczeństwo. Kończy marnie, czyli jednak indywidualizm jest propagowany. A taki Schulz napisał Sklepy Cynamonowe, w których przedstawia miasto swojego dzieciństwa. Schulz ma bardzo kwiecisty język. I bardzo jest oniryczny, perspektywa jaką przybiera to perspektywa dziecka, co może trochę naiwnie patrzy na świat dorosłych, nie wartościowuje go w żaden sposób, brak gradacji zdarzeń, po prostu wszystko rejestruje z jednaką uwagą. Ogólnie uważał, że w dzieciństwie tkwią archetypy (pojęcie z filozofii Junga). Mityzował rzeczywistość, czyli uważał, że czas przeszły jest przepuszczony przez taką soczewkę dorosłej wyobraźni, która go zmienia. Książka jest też trochę alegorią rodzącego się faszyzmu, który mechanizuje społeczeństwo (robi z ludzi manekiny). Schulz był masochistą. Lubił płaszczyć się u stóp kobiet i patrzeć na nie z dołu. W każdej kobiecie był pierwiastek matki, dlatego kobieta była dla niego czymś wielkim, czymś ponad mężczyzną. Z kolei tak Kuncewiczowa i Cudzoziemka to powieść psychologiczna. Główna bohaterka to niespełniona artystka Róża Żabczyńska. Niespełniona artystycznie i w miłości. Jest stara i zgorzkniała, ale dlatego, bo nie robi tego co powinna (czyli muzyka i miłość). Jest niezależną kobietą, ale bardzo nieszczęśliwą. Umiera i przypomina sobie całe swoje życie (retrospekcja). Witkacy był fajny. Szewcy. Naśmiewał się z polskiej kultury. Dużo ćpał. Uważał, że nadchodzi koniec kultury, że ludzie są nieczuli na doznania metafizyczne, że poezja już ich nie wzrusza. I że to wszystko przez naukę. W Szewcach przedstawił trzy różne systemy polityczne. I akt to upadający kapitalizm. II akt to faszyzm. III akt to komunizm. Wszystko jest złe. Szewcy w pierwszym akcie są uciskani, a w ostatnim sami przybierają rolę oprawców. Czyli rewolucja zawsze deprawuje rewolucjonistów. Poza tym teoria Czystej Formy. Czyli surrealizm i oderwanie od rzeczywistości sztuki. Sztuka nie musi naśladować rzeczywistości. Wręcz przeciwnie. Powinna być autonomiczna i egzystować poza ramami normalnego świata. Kajetan Tempe to taki pastisz wieszcza narodowego. Dużo mówi, ale to nic nie daje i w sumie nikt go nie rozumie. Prokurator Scurvy to taki przypadkowy człowiek na wysokim stanowisku. Jak traci stanowisko, to się okazuje jak był bezwartościowy (staje się psem). Szewcy to tacy młodzi i ładni chłopcy którzy chcą coś zmienić, ale są niedoświadczeni. Księżna to taka demoniczna kobieta-modliszka, która zdobywa mężczyzn i kolekcjonuje trofea. Gnębon Puczymorda to dowódca faszystowskich bojówek Dziarskich Chłopców, który tylko patrzy skąd wieje wiatr i służy zwycięzcom. Towarzysz X i Abramowski to technokraci, tacy przyszli przywódcy, wiadomo nieco nauka, nieco komunizm i generalnie brak doznań metafizycznych, automatyzacja społeczeństwa. Hiper-robociarz to taki skondensowany tłum, który ma siłę i który jest głównym paliwem rewolucji. Mamy w Polsce Leśmiana, który też stworzył własny świat. Leśmian był zmysłowy i filozoficzny. Pisał mądre wiersze, o Bogu, o miłości, o śmierci. Wymyślał sobie nowe słowa, tak jak kreował własny świat. Był całkiem poza dyskusją. Wszyscy wokół jakieś eksperymenty językowe, jakaś programowa tematyka, a Leśmian w ogóle się to nie mieszał, pisał jakimś dziwnie archaicznym językiem, stosował stare formy i kreował własny świat. I jeszcze bajdełej Gombrowicz. Gombrowicz czyli Ferdydurke. Odpowiedź na to jak krytyka zjechała debiut Gombrowicza. Ogólnie groteska i parodia Polski w trzech odsłonach. Raz. Szkoła i dogmatyzacja nauki (Słowacki wielkim poetą był). Dwa nowoczesne społeczeństwo w pigułce (rodzina Młodziaków) i kult młodości. Trzy. Polska wieś, polski dworek, polska szlachta, czyli kulisy umowy społecznej między panami a chłopami. Ogólnie o konwenansach, czyli Formie, czy Gębie, czyli o tym, że społeczeństwo człowieka kształtuje. Tak bardzo w skrócie. Na świecie byli Kafka i Bułhakov. Bułhakov objechał w Mistrzu i Małgorzacie system totalitarny-komunistyczny, który okazał się gorszy od samego Wolanda (szatana). Taka ironia trochę. Kafka to z kolei Proces, gdzie opisał jak biurokratyzacja i totalitaryzm zabija człowieka. Poza tym dehumanizacja ludzka. O tym, jak człowiek przestaje mieć prawa. Jak system góruje nad jednostką. Opowieść parabola. Poza tym o psychice ludzkiej. Bardzo dobra książka. Ją lepiej powtórzyć sobie samemu.

A literatura współczesna to na początku oczywiście II Wojna Światowa. Jak stwierdziła Maria Janion w okresie wojen następuje powrót paradygmatu romantycznego, czyli jak nas atakują to poezja tyrtejska jest w modzie i martyrologiczna. Czyli na przykład mamy Baczyńskiego. Umieranie za Ojczyznę. Idealizację śmierci, która jest chwalebna. I tak dalej. Wojna. Jak się wojna skończyła to trzeba było sobie poradzić z tymi przeżyciami. Dlatego literatura powojenna. Na przykład Różewicz, przedstawiciel pokolenia Kolumbów, w wierszu Ocalony daje wyraz zagubieniu człowieka po wojnie. Upadku wartości. Upadku autorytetów. Kultury zachodniej. Szuka nauczyciela i mistrza, ale nikogo nie znajduje. Jest gnój i zagubienie, trochę też wypalenie, bezsens i wydrążenie. O przeżyciach w obozach koncentracyjnych opowiadają Borowski i Herling-Grudziński. Borowski był w niemieckim obozie, Grudziński w sowieckim. Ten pierwszy napisał Pożegnanie z Marią, zbiór opowiadań bardzo zobiektywizowany, bez ingerencji i komentarza narratora, po prostu rejestrował wydarzenia. Grudziński był nieco bardziej moralistą, jego Inny świat (tytuł z Dostojewskiego) to eseizowana powieść biograficzna. Poza tym Borowski nie widzi szans na powrót do rzeczywistości po wojnie (i też sam autor po paru latach popełnił samobójstwo), natomiast Grudziński pozostawia nadzieję, że proces dehumanizacji można zatrzymać albo odwrócić i że człowiek jeszcze będzie potrafił żyć po obozie. Ogólnie w obozach było źle. Świat obozowy to świat, który rządzi się zupełnie innymi zasadami, nie można oceniać go w normalnych kategoriach etycznych. Kolejnym utworem, który ukazuje jak wojna zmiażdżyła kręgosłup moralny społeczeństwa (do spółki z socjalizmem) jest Kartoteka Różewicza. Bohater to everyman. Nie znamy jego wyglądu ani prawdziwego imienia. Bohater pokolenia (Kolumbów?). Nie chce mu się wychodzić z łóżka, które tkwi w jego mieszkaniu. Ale to mieszkanie to nie jest topos domu jako miejsca świętego i bezpiecznego. Jego dom jest wciąż nawiedzany i inwigilowany. Nie ma miejsca na prywatność (realia socjalizmu). Odwiedzają go różne osoby. Poza tym utwór jest o pamięci ludzkiej. O tym, że jest przypadkowa. Że nie zapamiętujemy życia wedle jakiejś zasady, ale całkiem z przypadku. I zamiast istotnych wydarzeń często zapamiętujemy szczegół albo pierdołę. Utwór jest trochę stylizowany na teatr antyczny (chór starców) ale teatr w złym guście, w którym nic się nie dzieje. To diagnoza współczesności. Braku wyrazu, charakterystyczności. O pustym człowieku, któremu wojna odebrała chęć życia. Ale nie żeby zabić się chciał. Nic mu się nie chce. Tak w skrócie. Czesław Miłosz na początku był katastrofistą w grupie Żagary. Po wojnie nabrał perspektywy historiozoficznej, poeta-nauczyciel narodu historii, filozofii, kultury albo eksplorator tajemnic bytu. Ogólnie zintelektualizowana liryka, taka trochę naukowo-humanistyczna, o Wielkich Przeżyciach i Wielkich Sprawach. Herbert też był intelektualny, poza tym klasycyzujący, nawiązywał dużo do antyku (ad fontes) ponieważ tam dostrzegał ponadczasowe wartości. Bo wartości takie współczesne się rozsypały po wojnie, dlatego trzeba było szukać jakiegoś ładu wiecznego, antycznego (bo z Bogiem też niepewna sprawa). Więc poszukiwania humanistyczne wartości. Dlatego antyk. Przesłaniem Pana Cogito (bądź wierny idź) odcisnął spore piętno na poetach Nowej Fali, czyli na przykład Barańczak. Barańczak miał różne etapy, ewoluowała jego perspektywa. Od takiej ataku na socrealizm i bełkot przemówień, obłudę i pustosłowie (polityczna perspektywa) poprzez bunt przeciw bierności ludzkiej wobec systemu (humanistyczna) aż po problemy egzystencji, nieprzystawalność człowieka do świata, obcość człowieka w świecie, pytania o Boga (egzystencjalna). Taki połączony kunszt słowa z przemyśleniami. Bardzo natomiast kunsztowny jeśli chodzi o język był Białoszewski, czyli poezja lingwistyczna. Dużo pisał o języku, nie ufał mu, bo deformował rzeczywistość. Poza tym mieszkał w mrówkowcu i dużo pisał o codzienności, której nadawał miano sacrum. Codzienne czynności domowe to był rytuał, to był obrzęd, sacrum, jakiś odwieczny topos domowego życia, w tym się realizował i podnosił rzeczy zwyczajne do miana artefaktów religijnych w swym świeckim obrządku. Poza tym napisał Pamiętnik z Powstania Warszawskiego, gdzie zdemitologizował powstanie, wprowadził język potoczny i w ogóle ponoć nagrywał na dyktafon ten utwór i później przepisywał, dlatego brzmi jak mowa mówiona. Korzysta z wielu onomatopei, neologizmów. Inny utwór o Powstaniu to Zdążyć przed Panem Bogiem Hanny Krall, powstały z wywiadu z Markiem Edelmanem, ostatnim żyjącym przywódcą powstania żydów w getcie. Też demitologizacja i deheroizacja czasów powstania. A styl reportażowany, narrator i autor w cieniu, istotny jest jedynie Edelman i to co opowiada. W getcie walka z czasem o każdą chwilę, oddech, miłość, etc. I życie dla każdego stanowi 100%. Przy okazji tworzyła też Wisława Szymborska, która jest niby prosta, ale trudna. Dużo ironii stosowała. To jest specyficzna poezja. Często osobista, refleksyjna, intelektualna. O przemijaniu, czasie. O człowieku a kosmosie. Różna. A był jeszcze Mrożek i jego Tango. Tango to utwór o tym co robić, jak już buntownicze pokolenie przezwycięży wszystkie konwenanse i przeszkody i nastąpi wolność całkowita. O starych hipisach w rozmemłanych koszulach, o niespełnionych artystach, o komplikacji rzeczywistości w jakiś już chory sposób. Artur chce się zbuntować ani nie ma przeciw czemu, więc buntuje się przeciw wolności i chce ograniczeń. Absurd i trochę groteska (nawiązania w stylu do Gombrowicza i Witkacego). Arturowi marzy się rząd dusz, czyli parodia na Konrada i Kordiana. Wszyscy mają jakieś kompleksy i współczesność jest taka sobie, jakaś rozbita, fragmentaryczna, jakaś niejasna, rozmemłana właśnie, wielka klucha inteligencji niezdolnej do działania. I tylko jeden Edek jest w tle. Postać tajemnicza, przybył niewiadomo skąd, prymityw, bardzo silny fizycznie (silny prawie jak Rożak) i wszystkie dupy jego i zdradzają z nim mężów, ewentualnie narzeczonych. Bo Edek jest przynajmniej konkretny, choć głupi. I koniec końców Edek zwycięża, zabija Artura i przejmuje władzę w domu, wprowadzając dyktaturę. Bo inteligencja nie jest w stanie nic porządnego wypracować, żadnego systemu. I korzystają na tym najniższe instynkty takiego Edka. A w powszechnej literaturze to Camusa napisał Dżumę, czyli powieść egzystencjalną, ateistyczną. O szukaniu moralności bez Boga. O humanitaryzmie pojmowanym humanistycznie, a nie przez dogmaty religijne. O tym, że bez Boga też można być świętym. I że trzeba być solidarnym i pomagać innym w cierpieniu i że to jedyna nadzieja dla ludzi. Bo Camus był pesymistą jeśli patrzeć na los ludzki, ale optymistą, jeśli patrzeć na człowieka. Ale walczyć trzeba było zawsze i w każdej okazji. No i tyle.

To by tyle było z polskiego. Tak mniej więcej. Bardzo w skrócie. Nie ma za co.

7 comments:

Anonymous said...

Ładnie się rozpisałeś, bajdełej płaszcz należał do Kondrada:)

Anonymous said...

pan się na polonistykę wybiera?: :p

JSSN said...

t: racja. jesteś trzecią osobą, która zwróciła na to uwagę.

k: jezu, oby nie! ja tyle polskiego przerobiłem tylko z musu. już rzygam. poza kilkoma wyjątkami.

Anonymous said...

to kto w takim razie będzie uczył nasze dzieciaczki??? skąd to zacięcie hmm dydaktyczne? xD

JSSN said...

w imię głęboko pojmowanego humanitaryzmu.

Anonymous said...

k.: no własnie też się nad tym zastanawiałam. nad tym gdzie tu jest haczyk. ale albo skrywany głeboko albo nie ma;)

Anonymous said...

chyba nie było haczyka jednak (chociaz Cię nie znam - nie wiadomo co tam w duszy gra lub co sie tam czai gdy rozum śpi - żeby było bardziej klimatycznie xD), komuś się to przydało?