Thursday, April 17, 2008

re: Zrób mi jakąś krzywdę (Jakub Żulczyk)

Ja mam w sobie staroświeckość. Wychowałem się na całej tej martwej literaturze klasycznej, zaczytywałem się Dostojewskim, nadal fascynuje mnie Mann. Te dinozaury mają to do siebie, że już ich nie ma. Hans Castorp, ta gąbka, pozostaje głosem niemieckiego pokolenia I Wojny Światowej, żaden mi z niego brat. A jednak lubię tego trupa, smakuje mi.

Jakub Żulczyk to jest ciasteczkowy potwór, który konsumuje i przetwarza wszystko co współczesne, z wszechobecnie dostępną popkulturą na czele. Ja w większości jego słowne hybrydy i eklektyczne ekwilibrystyki rozumiem, niektóre z nich to są nawet bardzo trafne, śmieszne, mocne lub swojskie wygibasy. Najwyraźniej jadaliśmy w podobnych stołówkach.

No tak. Na tym to chyba właśnie polega. Do tej pory karmiłem się jakimiś cytrynowymi łososiami w wykwintnych restauracjach klasycznych, gdzie panowie w białych kołnierzykach i mankietach na spinki serwowali Tołstoja i Nabokova, zachwalając ich po francusku, który to język rozumiałem tylko intuicyjnie, a tu nagle, z kaprysu i z ciekawości, uciekam z muzeum Starego Miasta w kierunku przedmieścia, gdzie kipi życie i folklor i podają prozę współczesną. Tu nikt nie mówi po francusku. W sensie metaforycznym, bo tak dosłownie to czasem Kaśka rzuci krótkiego speecha albo aforyzma.

A francuski ładnie brzmi. Tylko, że czuję się przy nim niepewnie, czytanie Zbrodni i kary w wieku 14 lat to było czytanie ślepe, bezpłodne, niezrozumiałe jak dziecko podsłuchujące rodziców rozmawiających o polityce. A Zrób mi jakąś krzywdę, czyli polska wariacja na temat Lolity, to jest tak, jakby ktoś do mnie przemawiał moimi własnymi skojarzeniami. Metafora konstruowana na podstawie obejrzanych filmów, przesłuchanej muzyki. Nawet Donnie Darko się znalazł.

Tylko że mój gust ukształtowały właśnie dinozaury. Lubię tę ich obcość i dystans, to moje niedokońcazrozumienie kontekstów i sensów. W tym niedopowiedzeniu kryją się cienie i tajemnice, jakaś nieoczywistość i może nawet uniwersalność, którą próbuję jakoś wyczuć i wyniuchać. A Żulczyk jest ciekawy, właściwie to spodobał mi się dużo bardziej, niż wynika z tego co tu napisałem, to się czyta ciekawie, kolejne kulturowe wiązanki, estetyczny miszmasz i popkulturowe metafory. Ale z drugiej strony zbyt jest dla mnie współczesny, zbyt swojski, zbyt oczywisty w swym języku, zbyt do mnie podobny.

Po prostu dziwnie się czuję, kiedy Pan Żulczyk przygotowuje swą literacką zupę poprzez wrzucanie do garnka ingredientów dostępnych mi na co dzień, a których nigdy z literaturą nie kojarzyłem. Nie potrafi mnie przekonać tak powszechne nawiązywanie do muzyki, a do gier komputerowych to już w ogóle. Jakieś to jest dziwne. Codzienne i powszednie. Popkulturowe, choć nie w sposób tarantinowski.

Ja właściwie w teorii ten język popieram, bo trzeba szukać nowych nisz, stwarzać nowe przestrzenie i środki wyrazu, jednak w praktyce mi nie smakuje, i co robić. A moje drogie dinozaury są już martwe, nie podyskutuje z nimi, ani się nie pokłócę, to są już tylko pomniki, mogę się nimi onanizować, ale nie będzie to nic ponad oglądanie pornosa w sieci i dziecka z tego nie spłodzę. Natomiast Pan Żulczyk to jest współczesność, żywa materia, z którą można wejść w interakcję i urodzić coś nowego.

Jakieś to jest dziwne, co on pisze. Niby nowa literatura, współczesna nowomowa, język pokolenia, ja nie wiem, to jest chyba normalne, że język ewoluuje, ale to jeszcze jest takie raczkowanie tego nowego języka, chyba o to właśnie chodzi, on jest jeszcze nieokreślony, bez wyczucia smaku, po omacku chwyta się przestrzeni wokół i wyciąga z niej jednocześnie sacrum i profanum, co jest całkiem niedecorum.

No i nosz kurwa no. Nie umiem się zdecydować. Bo niby smakuje mi ta cała przeszłość, a jednak nie chcę być nekrofilem. A z drugiej strony kadłubkowa współczesność. Fatalny jestem w swym nieokreśleniu, cholernie rozmyty. Masturbacja albo seks z brzydką dziewczyną. Niezdecydowany jak Hans Castorp, ten mój chyba przyszywany brat, ta gąbka, co wchłania wszystko i nic nie wybiera.

2 comments:

Anonymous said...

zdecydowanie seks z brzydką dziewczyną.
a myślałam, że właśnie będziesz bardzo przepadał za takimi wspołczesnościami, aczkolwiek trudno mi powiedzieć, bo nie czytałam ani jeden książki, nawet nie wiem jaki styl ma Kubuś.
ale, ehę, chętnie bym przeczytała.
ciekawe, ciekawe.

Jędrzej Stanisław Stanisław said...

aż sam się zdziwiłem, że jestem tak nieco archaiczny. w ogóle zawodzę się ostatnio na jednoznaczności. i wcale nie jestem pewien, czy seks z brzydką czy masturbacja. serio, mam dylemat.