Wednesday, April 9, 2008

digart

Przeżywam ostatnio vouyerowską fascynację digartem. Wchodzę na serwis, z cienia czytam i przyglądam się.

Obcy świat. Normalnie jak Inne pieśni Dukaja, jak tamta afrykańska zniekształcona forma-dżungla, karuzela żółtej zieleni i skrzydlaty kot z lianą ogona wyrastającą z palmy piaskowej, ke?! Masa bez materii bez kształtu, ja tych kształtów nie widzę nie rozumiem, gdzie oni stawiają przecinki, to podróż w głąb jakichś enigm, jakie słowa, homunkulusy i hybrydy, eklektyczne dziwolągi, gdzie ten świat się schował, skąd znalazło się na niego miejsce, ja nie wiem.

Gdzie te ludzie z digarta się chowają? Siedzą w domach, wstukują digart w Mozilla Firefox i palą przy tym papierosa? Mają jakieś elitarne spotkania, zloty? I jakim językiem do siebie przemawiają, normalnym, literackim? Piją wódkę? Czy to jest ta sama bananowa młodzież, którą znam, która tyle tylko, że wolne chwile zamiast z pilotem w dłoni albo na posiadówach przy tyskim, spędza z kartkami papieru, ołówkiem, książką?

A może to faktycznie taka elita krajowa, młodzi artyści, którzy ukształtują przyszłe gusty i nową digart-epokę ogłoszą? Dużo ich jest, wkurwia mnie, że jest ich dużo, kurwa. Chyba powinienem się z nimi skumać. Ale kurwa. Jakoś tak dużo ich. A mnie, Młodego, pociąga Stary, stary ma na mnie wpływ na równi z młodzieńczą solidarnością w buncie.

Taki digart jest fajowo dobrowolny! Przecież to się nie rozpuści, nie staniesz się po trzech latach absolwentem i nie rozjedziesz po Polsce i świecie, a cały Twój rocznik nie okaże się jedynie fantomem. Nie, nie, tym razem wystarczy przeglądarka internetowa – i jesteś w domu, wśród znajomków. To może się zarejestruję? Mógłbym tam siedzieć do śmierci usranej, a nie taki chwilowy azyl i lans licealny, który zaraz mi się rozpuści, cała marka solidnie wypracowana w pizdu, dokładnie za 16 dni zwykłych, tj. 12 roboczych.

A pan profesor Marek Hendrykowski mi mówił. Pępoidalność. Takich zapatrzonych we własny pępek artystów chodzi po Poznaniu tysiąc. I nawet piszą i nieźle i mają styl i pomysł, ale są zbyt zindywidualizowani, pępoidalni, że tak przypomnę fajne słowo, i może nawet napiszą coś zajebisztego i im się to spodoba i nawet będzie genialne, ale nikt tego nie zrozumie – no i chuj.

Czytam, czytam, nie rozumiem, ale fajne. Pan Marek nie rozumie, ja też nie rozumiem, a pana Marka rozumiem, ale on nie napisał niczego co by mi się spodobało, tylko same jakieś monografie dawnych reżyserów, w sumie też pisze tylko o tym co zna i lubi, o złotej erze polskiego kina, jego ulubionej, tej z Cybulskim, Munkiem i tak dalej, tą którą zachwycał się Stanley Kubrick.

Nie wiem nie wiem, ale. Przyznam się szczerze. Złapało mnie mocno. Mam kogo podglądać! Powoli zaczynam rozpoznawać niektóre nicki. Stawiam je sobie na półeczce, obserwuję, dopowiadam. Coś się dzieje. Gdzieś ludzie żyją. Jest o czym myśleć, kiedy nie ma o czym innym.

6 comments:

JolantaNowaczyk said...

"Gdzie te ludzie z digarta się chowają? Siedzą w domach, wstukują digart w Mozilla Firefox i palą przy tym papierosa? Mają jakieś elitarne spotkania, zloty? I jakim językiem do siebie przemawiają, normalnym, literackim? Piją wódkę?"

Gdzie się chowają? W Poznaniu. Mają spotkania, mają zloty. Mają wystawy. Piją wódkę, ale częściej piwo. Rozmawiają. Ja szczerze mówiąc nie rozumiem Twojego zafascynowania...
Po dwóch/trzech latach przebywania na DA, zlotowania, wystawiania, znudziło mi się. Coraz mniej zaczyna mnie tam ciągnąć, z tymi, którymi chcę, to się spotykam poza zlotami, rozmawiam na gg a nie przez profile... po prostu coraz mniej tam znajduję czegoś dla siebie.

Jędrzej Stanisław Stanisław said...

digart - moja środowa fascynacja po kilku piwach, piłem sobie do digarta, bo nie miałem z kim pić i do kogo mordy otworzyć, a głupio tak pić bezczynnie.

digart ma swój język i styl. to mnie ciekawi, bo wcześniej go nie widziałem.

ja jestem podglądaczem. zawsze lubiłem podglądać.

ta notka nie jest żadnym atakiem, jeno pytaniem.

Anonymous said...

Czy Twój tekst aby na pewno nie jest podszyty gorzką ironią? Nie możesz chyba myśleć poważnie o przewadze digartu w stosunku do prawdziwych znajomości? Odrażające jest dla mnie samo przypuszczenie, że taka skumulowana, anonimowa masa pseudoartystów może stanowić jakikolwiek filar egzystencji, może nawet bardziej przerażające niż "solidnie wypracowana marka i lans licealny"!

"Taki digart jest fajowo dobrowolny! Przecież to się nie rozpuści". - Moim zdaniem to już jest bagno abstrakcyjnego bełkotu.

"A może to faktycznie taka elita krajowa, młodzi artyści, którzy ukształtują przyszłe gusty i nową digart-epokę ogłoszą?"
Nie kpij Jędrzeju, proszę. Gdybyś poobserwował nieco dłużej te cudowne dzieła może zauważyłbyś ich nużącą schematyczność i skrupulatnie ukrywaną pustkę. Sztuka ni to estetycznie intrygująca, ni to z ideą jakąkolwiek powiązana, po prostu ludzie ładni, mili i bezpretensjonalni, poszukujący łatwych komplementów i znajomości. Pewnie jednak znalazłby się tam i artysta par excellence oryginalny. Szukaj igły w stogu siana.

Z doświadczeń na dewiancie wiem, że tym ludziom rzeczywiście się naiwnie chce. Powstaje swoista komuna ludzi oryginalnych. Chcesz być częścią tej masy - nic prostszego. Ocenią, docenią, ocenisz, docenisz, zaistniejesz. Złapałam się na to - było miło, ale chodzi o to, żeby nie być od niczego/nikogo uzależnionym, nie sądzisz? Trochę patetycznie rzucę teorią, że wybijają się jednostki w gruncie samodzielne.

Ale doceniam devianta, tyle że ja tych ludzi nie potrzebuję. Lubię - owszem, porozmawiam - miło, czas spędzę w dobrym humorze. A potem wrócę przed swój własny komputer.

Żeby zakończyć pozytywnie wspomnę, że przez DA poznałam m.in. Tymka, więc jednak warto. No i sporadycznie coś zainspiruje.
A Dukaj wymiata!:):)

Anonymous said...

Ojej, ale zjechałam, chyba trochę mnie poniosło:) digart jest ok.

Anonymous said...

"ale nikt tego nie zrozumie – no i chuj"
zdanie klucz.
haha.

JSSN said...

tess: 'Czy Twój tekst aby na pewno nie jest podszyty gorzką ironią?' Odpowiem jak Mickiewicz zapytany o sens 44: "Nie pamiętam. Jak pisałem to wiedziałem, teraz nie wiem." :p

znów się powtórzę, że digart ma swój styl. taka dziwna forma, która jest bardzo efektowna, ale mało zrozumiała. zastanawiam się, czy to ma rację bytu. nie wiem.

ja ostatnio staram się przyglądać temu co współczesne. w końcu skończyłem już liceum i mam cały program nauczania literatury na podstawie przeszłości za sobą. więc pora na coś teraźniejszego, co jeszcze nieopisane.

nie wydaję mi się, abym był bardzo ironiczny lub ofensywny. to naprawdę jest pytanie i zainteresowanie. raczej nie więcej, bo za mało wciąż znam na jakiś ostateczny osąd.